Po śniadaniu (w bardzo orginalnych warunkach) w Popradzie nastał czas
na podróż pociągiem do Bratysławy. W ciągu kilku godzin podczas
gorączego lipcowego dnia zainteresował się mną bardzo przystojny
męźczyzna. Oddał mi swoją butelkę z piciem, wafelka, bardzo lubił się
przytulać i za nic nie chciał wracać na ręcę swojej mamy. Ilekroć mama zabierała go odemnie wyciągał ręce w moją stronę i zaczynał płakać.
Bardzo odważnie - swoim samochodzikiem - bronił mnie przed innymi
męźczyznami (tak naprawdę był chyba zazdrosny).
Ale wracając do podróży, w trasie niejednokrotnie pociąg przejeźdzał
przez sam środek jezior, gór czy pól (przepiękne pola słonecznikowe
utkneły w mojej pamięci).
Gdy dotarłam do Bratysławy zaczał się ciąg dalszy podróży...
2 komentarze:
nie ma to jak wakacyjna miłość - u mnie to już będzie 10 lat ;)
wakacyjna miłość z górami w tle :) ta relacja z wycieczki zaczyna być coraz bardziej wciągająca, czekam na dalsze foty :)
jaty
Prześlij komentarz